Ukraina 2017, kolejna ofiara realpolityk.

Nadchodzący nowy rok będzie nie lada wyzwaniem dla europejskich państw graniczących z Rosją. Symboliczne wzmocnienie wschodniej flanki NATO, niepewna sytuacja wewnętrzna na Ukrainie oraz wojna tocząca się w Donbasie, to tylko najczęściej wymieniane w mediach nierozwiązane tematy w stosunkach Rosji z jej sąsiadami. Najbardziej niebezpieczne jest to, że kumulacja tych nierozstrzygniętych spraw nastąpi prawdopodobnie już niedługo, a na horyzoncie mamy nowe punkty zapalne.

Bez wątpienia obecnie w najgorszej sytuacji znajduje się Ukraina. Nieuregulowana kwestia Donbasu i przyłączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej na długo zamyka drogę (podobnie jak Gruzji) do pełnej integracji z NATO i Unią Europejską, bez względu na zapewnienia o wsparciu płynące z Brukseli i Warszawy. Poważnym zagrożeniem jest niestabilna sytuacja gospodarcza. Ciągle kurcząca się gospodarka (PKB),  emigracja liczona w milionach, zapewne po ostatnich ułatwieniach dostępu do rynków pracy dla Ukraińców w Unii Europejskiej znacznie się zwiększy. Potęgując kryzys demograficzny. Kolejnym zagrożeniem jest ogromna korupcja oraz oligarchiczny system sprawowania władzy. Zbliżony do krajów trzeciego świata. Uniemożliwia on właściwe modernizację państwa, co może doprowadzić do przesilenia politycznego i destabilizacji kraju. Dla Rosji właśnie ten ostatni wariant byłby najkorzystniejszy. Próba przejęcia władzy przez nacjonalistów w Kijowie wcale nie jest czymś nierealnym, a scenariusz tych wydarzeń może zostać napisany na Kremlu w dowolnej chwili.

mstyslav-chernov-creative-commons-attribution-share-alike-3-0
Zdjęcie przedstawia protest na Majdanie. Brak politycznych autorytetów to nie tylko problem Polski. Ukraina jest jednak w znacznie gorszej sytuacji. Władze w Kijowie stały się politycznym zakładnikiem  zachodu. Jednocześnie wdały się w romans z nacjonalistami, dając im nie tylko sporą władzę, ale co gorsze broń do ręki. Zdjęcie: Mstyslav Chernov. Creative Commons Attribution – Share Alike 3.0.

Początkiem może być uzyskanie przez Donbas i obwód ługański specjalnego statusu, wraz z przeprowadzeniem na tym obszarze wyborów, według ustaleń niemieckiej dyplomacji tzw. „Formuły Steinmeiera”. Jest ona jednym z elementów negocjacji pokojowych prowadzonych z Rosją w Mińsku. Ukraińskie partie prawicowe (mające także swoje formacje zbrojne m.in. pułk „Azow”) już zapowiedziały, że w przypadku przyjęcia przez prezydenta Poroszenkę propozycji niemieckich dyplomatów dojdzie do kolejnego Majdanu. Nie jest też  żadną tajemnicą, że część tych organizacji jest doskonale infiltrowana przez rosyjskie służby specjalne. Rosjanie już wielokrotnie przeprowadzali udane akcje prowokacyjne w Europie Środkowej (podobnie jak Amerykanie). Tak więc rozpoczęcie bratobójczych walk może być doskonałym pretekstem do ograniczonej interwencji rosyjskiej na jej zachodniej granicy, przy cichym poparciu Unii Europejskiej i nowej prorosyjskiej elity. Wyłonionej w nadchodzących wyborach w państwach narodowych (np. Francji). Prawdopodobnie rząd ukraiński zostanie poświęcony w imię interesów gospodarczych z Kremlem.

all-ukrainian-union-creative-commons-attribution-share-alike-3-0
Każde naród ma prawo do własnych bohaterów. Problem w tym, że Ukraińcy stawiając pomniki swoim nacjonalistycznym herosom zapomnieli rozliczyć się z czarną przeszłością. Ludobójstwem Polaków, Żydów i Ukraińców zamieszkujących wschodnie kresy Polski. Nierozliczone zło budzi się z podwójną siłą. Dzięki amnezji ukraińskich elit Rosjanie mogą doskonale rozgrywać konflikt na wschodzie. Zdjęcie: All – Ukrainian Union. Creative Commons Attribution Share Alike 3.0.

W wypadku eskalacji konfliktu należy się także liczyć z sytuacją, w której NATO będzie zmuszone do zajęcia zachodniej Ukrainy. Byłby to bardzo czarny scenariusz dla polskiego bezpieczeństwa i naszej polityki zagranicznej prowadzonej wobec Kijowa. Nie jest on wcale nierealny. Jeśli uwzględnimy niemieckie naciski na Poroszenkę, żądania terytorialne nacjonalistów ukraińskich wobec Polski i działania nowej administracji w Waszyngtonie, mniej przychylnej Ukrainie. Pytanie tylko, czy Trump da się tak łatwo ograć Putinowi jak Obama, czy odda Ukrainę? Jeśli nie to, czy Rosja przystanie na twarde warunki USA w sytuacji kiedy jej zadaniem jest ochrona wpływów w swojej strefie bezpieczeństwa? Wydaje się to mało realne. Tak jak Amerykanie nie godzili się nigdy na rosyjskie instalacje na Kubie, tak Rosjanie nie mogą zaakceptować rosnących wpływów zachodu na terenach byłego ZSRR. Jest to zgodne z polityką prowadzoną przez setki lat na Kremlu. Warto o tym pamiętać. Także promowana przez Putina i Merkel koncepcja zbiorowego bezpieczeństwa wcale nie musi oznaczać stabilizacji dla naszego regionu. Kreml zawsze stosował ją do osiągnięcia swoich wpływów w Europie Środkowej. Tak było przecież w przypadku paktu Ribbentrop-Mołotow. Wówczas dwaj polityczni  wrogowie naziści i komuniści także zastosowali znaną od lat koncepcję zbiorowego bezpieczeństwa. To co było niemożliwe dla wielu polityków na świecie stało się elementem realpolitik. Doprowadziło do upadku kilku państw i okrojenia terytoriów krajów graniczących z Sowietami. Można oczywiście krytykować sojusz Stalina i Hitlera jednak właśnie dzięki niemu, Niemcy nie zdobyli Moskwy. ZSRR dzięki poszerzonej strefie buforowej uratował komunizm. Podobna koncepcja od kilku lat forsowana przez Berlin przy wsparciu ekipy prezydenta Obamy o mały włos nie doprowadziła do katastrofy w naszym regionie. Celem jej miało być stworzenie nowego porządku w Europie Środkowo Wschodniej, kosztem państw narodowych. Parcie zachodu na wschód w ostatnim okresie jest bardzo widoczne i nie należy go lekceważyć. Jest to element polityki zakładającej ogromne zmiany, dotychczas jej ofiarami stał się Irak, Afryka Północna i Syria. Europa Środkowa jest jednym z elementów tej układanki, choć w tym wypadku cele są inne. Rosja zrobi więc wszystko aby zyskać na czasie, poszerzyć strefę wpływów w ramach koncepcji tzw. zbiorowego bezpieczeństwa i zmodernizować armię. Dla Polski najważniejsze jest wyciągnięcie wniosków z historii oraz trzeźwa ocena sytuacji w regionie, aby minimalizować zagrożenie i nie zostać wciągniętym w konflikt, którego nie będziemy w stanie kontrolować.

Dodaj komentarz